Mało ludzi, dużo ludzi — Bębnimy!

2018-08-05

Ostatnio modne jest liczenie ludzi. Pewnie i nam spróbują policzyć. Przysłowie o pokornym cielęciu, w swoim właściwym znaczeniu się nie sprawdzi. Bardziej właściwe byłoby w małych miastach to o świeczce Panu Bogu i ogarku diabłu. Dlaczego? Dlatego, że krzyżyk to może sobie taki mieszkaniec postawić przy osobie z PO, SLD czy innym kimś, ale publicznie na wszelki wypadek lepiej się nie wypowiadać, ani tym bardziej pokazywać się gdziekolwiek, bo może córki nie wezmą na sprzątanie „w oświacie”.  Czy to jest dobrze? Jak zatrudnią w „takim trybie” to chyba mogą oczekiwać wzajemności.

Pamiętacie, kogo zapraszaliśmy do naszego namiotu?

Wszystkich!  
Januszów, Grażyny, cebulaków, cyklistów, prawaków, lewaków, wegetarian, amatorów mięsnych jeży, parówkożerców, mohery, tych którzy władzę posiadają i tych, którzy chcą im ją odebrać. I tych, co ich polityka nie obchodzi, ale bębny i owszem.

I tak się też stało, że mogliśmy gościć zwolenników różnych opcji.

I dobrze, bo nie prowadzimy agitacji wyborczej. Chyba, że w sensie informowania wyborców, kto jest radnym z ich okręgu. Bo z tą wiedzą jest źle. Podobnie, jak z kontaktami (ich dostępnością) z radnymi. Jeden radny wolał podejść do stolika, inny wolał popatrywać przez szybę w drzwiach pobliskiego sklepu. Jeden podał nam numer telefonu i maila, drugi nie odpowiada na pisma złożone za pośrednictwem Biura Rady Miasta.

Kwestia finansowania etc. tradycyjnie bywa obszarem, więc wyjaśnijmy to sobie raz, a porządnie – wiemy, że wyjaśnianie nic nie da zindoktrynowanym (z którejkolwiek ze stron), ale rozmawiać trzeba.

  1. Prowadzimy portal o radnych (wszystkich!) na których ewidencjonujemy sposób głosowania pod poszczególnymi uchwałami rady miasta. Czyli zwolennicy PiS mogą podejrzeć, jak głosowali radni PO i inni i wykorzystać to w swoich materiałach wyborczych. Lub „informacyjnych”.
  2. Na półmetku kadencji zadaliśmy wszystkim radnym trzy pytania. Odpowiedzi publikowaliśmy, więc była okazja dla radnych PiS do promowania się na naszej stronie.
  3. Na początku kadencji prosiliśmy radnych o podanie danych kontaktowych mieszkańcom, które publikujemy na www.lubartow.mamprawowiedzieć.pl, więc mieszkańcy mogą się skontaktować z radnym PiS, jeśli te dane podał.
  4. Popularyzujemy wiedzę mieszkańców na temat spraw, jakich dotyczyły interpelacje i zapytania radnych z PiS, jak i okręgów, które reprezentują w obecnej kadencji.
  5. Publikujemy oświadczenia majątkowe radnych, więc zwolennicy PiS mogą zobaczyć ile w ubiegłym roku zarobili radni z PO i innych komitetów wyborczych.

Wprowadzenie obowiązku publikowania rejestru umów przez Urząd Miasta, publikacji nagrań posiedzeń wszystkich Komisji Rady Miasta, unormowanie publikacji nagrań Sesji Rady Miasta, czy wprowadzenie budżetu obywatelskiego (strona społeczna) to kolejne nasze sprawy.

Informujemy o spotkaniach, czy konsultacjach miejskich. Możemy pytać ludzi, gdzie byli lub co robili wtedy, czy kiedy indziej. Ale w sumie, to jest ich sprawa. Przynajmniej dotąd, dopóki nie pojawia się sprawa np. sprzedaży Placu Piłsudskiego, przeciwko czemu protestowali wraz z nami radni PiS którejś kadencji.

I na koniec – drodzy patrioci lokalni – to, że ten plac jest oznakowany – zawdzięczacie nam, ponieważ na nasz wniosek znalazła się tam tabliczka.

Jesteśmy z kimś kojarzeni? Z tym, kto z nami rozmawia. Kojarzycie? Mamy nie rozmawiać, bo nieobecnym źle się kojarzą nasi rozmówcy? Problem nieobecnych, nie nasz. 

Odbębnione!